Zastanawialiście się kiedyś gdzie jest Wasze miejsce? Cokolwiek to znaczy, jakkolwiek rozumiecie to pytanie? ... gdzie czujecie się sobą...które miejsce na ziemi daje wam poczucie bezpieczeństwa i spokój wewnętrzny? gdzie popadacie w nieskomplikowaną myśl człowieczą taką prostolinijną i szczerą?
Co a może kto sprawia wszystko to czego ręką ludzką nie jest się w stanie objąć a rozumem pojąć?
Najmocniej odczuwam siłę przypływu uczuć i ogromną potrzebę dzielenia się z drugim człowiekiem właśnie w tym okresie... umacniam się też w przekonaniu że święta które nadchodzą ale też inne w roku występujące ,nie mogą się odbyć w samotności i gdzieś daleko bez rodziny... żadne miejsce na ziemi nie jest mnie wstanie oczarować tak bardzo abym spakowała walizkę i poleciała pod palmę i piła soczyste mleko kokosowe prosto ze świeżo wyżłobionej dziury owocu...
bo moc i siła która płynie ze spotkań z moją rodziną pokutuje na cały następny dzień tydzień miesiące i lata...
bo w snach mych najpiękniejszych jawił mi się zawsze obraz przepiękny...
Że staropolska wieś... że wjeżdżam saniami które ciągną konie zziajane i para bucha im z pyska ale zadowolone że ciągną... i widzę malutkie, chatki, stodoły i zabudowy drewniane jeszcze.... i cisza dudni w uszach i Polską wsią pachnie powietrze, serdeczność z każdego rogu wychodzi i ławki zasypane puchem pod domem... tak ławki pod domem są piękne bo spotkania wskazują... że czas dla sąsiada mamy i dla siebie...
a w tych chatach światło w największym pokoju i ludzi pełno i gwar taki że na dworze słychać... choinka z pobliskiego lasu pachnąca i całe pokolenia tańczące wokoło... piernikowy zapach ciągnie za nosy... kolędy na głosów milion śpiewane i śmiechu dużo bo sweter z reniferem babcia wydziergała po raz kolejny ale przecież kolor inny a on pamiątką na całe życie najpiękniejszą....ci ciut więksi w okno nosy powtykali i patrzą na niebo czy święty gdzieś nie leci przypadkiem... a w tem myk ci ciut jeszcze starsi pakunki pod drzewko i radość i piski i skaczą pod sufit...
Taki sen i wiele innych mam ja i miejsce to na ziemi też już mam ... i wieś swoją Polską i rodzinę co może saniami nie pędzi ale w samochodzie swoje konie pochowane rozwija pędząc do nas na spotkania przy choince... i gwar duży i radości wiele, łzy szczęścia płyną nieraz... starszyzna opowieści snuje mniejsi z otwartą buzią słuchają namiętnie...
I wtedy nieskomplikowane te myśli, prostolinijne- że pięknie tak z nimi wszystkimi.
I pierwsze poczyniłam przygotowania do tego czasu. Pierniczki piekliśmy z najmniejszym mym najukochańszym... teraz leżakują i czekają .
Ja nie wiem jak Ty to robisz:) to magia chyba.. Dawaj tylko szybko przepis na te pierniki, bo ten zapach to aż tu u siebie czuję:)
OdpowiedzUsuńMagią są święta:)
UsuńPięknie to wszystko ujęłaś...
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńPięknie napisałaś, wyobraziłam sobie te obrazy. Pierniczki wyszły super. Ja dzisiaj upiekłam pierwszą turę, która bardzo szybko znika. Za tydzień będzie powtórka:)
OdpowiedzUsuńJa mocno schowałam po zapewne też wszytsko by zniknęło przed nadejściem świąt
UsuńPieczenie pierników to wspaniały wstęp do świąt:)
OdpowiedzUsuńMasz rację Gosiu
Usuń